Spacerując po Andrychowie, nietrudno dostrzec, iż miasto ma dwa oblicza. Miejsca najbardziej uczęszczane przez ludzi są zadbane, ale wystarczy trochę zboczyć z głównych traktów, by napotkać takie widoki, że włos jeży się na głowie. Wzdłuż niektórych ulic zalegają bowiem ogromne ilości śmieci.
Na trawnikach, w rowach i przydrożnych zaroślach nietrudno zauważyć puste opakowania po papierosach i produktach spożywczych. Dominują wśród nich butelki lub puszki po wszelkiego rodzaju napojach (przeważnie alkoholowych). Gdzieniegdzie leżą też worki wypełnione odpadami czy nawet większe przedmioty, na przykład fragmenty mebli.
Najgorzej wyglądają pod tym względem obrzeża Andrychowa, ale i w centrum sytuacja jest daleka od idealnej. Szczególnie negatywny przykład stanowi brzeg Wieprzówki za restauracją Adria, halą sportową i sąsiadującym z nią parkingiem. Jak pisaliśmy w artykule „Plaga pijaczków”, jest to miejsce, które upodobali sobie amatorzy napojów wyskokowych. Po każdej alkoholowej libacji coraz bardziej rośnie sterta pustych butelek znajdująca się tuż przy wiodącym tamtędy chodniku dla pieszych.
Nie najlepszą wizytówką Andrychowa jest też ulica Fabryczna, rozciągająca się między Krakowską i Tkacką. Nie tylko ze względu na kiepski stan nawierzchni i poboczy, o którym pisaliśmy tutaj. Choć ulica wiedzie blisko skupiska położonych w centrum miasta supermarketów, śmieci przy niej jest mnóstwo.
Marlena Babik z Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Miejskiego w Andrychowie twierdzi, że tereny położone wzdłuż ulicy Fabrycznej, które stanowią własność gminy, są na bieżąco sprzątane. Jednak znajdują się tam również działki prywatne, o których utrzymanie powinni dbać ich właściciele.
– Jeśli chodzi o obszary wzdłuż potoku Wieprzówka, w tym ten za halą sportową, są to tereny publiczne stanowiące własność Wód Polskich. Niemniej jednak, w przypadku zgłoszeń o ich zanieczyszczeniu (a są one bardzo częste), gmina Andrychów z własnych środków je porządkuje. Ponadto, ze względu na nagminne zaśmiecanie, teren ten objęła monitoringiem zarówno policja, jak i straż miejska – zapewnia Marlena Babik. Efektów tych wszystkich działań na razie jednak nie widać… (eł)
Zobacz również: Koniec z dzikimi wysypiskami w lasach?