Odkąd można korzystać z wyremontowanego mostu nad Skawą w Wadowicach, jego użytkownicy częściej narzekają na przeprowadzone prace, niż je chwalą. Pisaliśmy już o zastrzeżeniach pieszych i rowerzystów, ale również kierowcy nie są zadowoleni z efektów przebudowy. Ci ostatni twierdzą, że szczeliny dylatacyjne na moście są źle wykonane.
Niektórzy sądzą, iż przerwy widoczne w nawierzchni wyremontowanego mostu nad Skawą (na drodze krajowej nr 52) służą odwodnieniu jezdni. Ale są to szczeliny dylatacyjne, czyli wolne przestrzenie pomiędzy elementami konstrukcji, które zapobiegają powstawaniu nadmiernych naprężeń na skutek zmian temperatury i obciążeń eksploatacyjnych. Most miał je również przed przebudową, jednak wtedy kierowcy nie odczuwali zbytnio ich istnienia.
Tymczasem te nowe są niczym gęsto ułożone progi zwalniające. Samochody podskakują na nich raz po raz, co jednych denerwuje, a innych przyprawia o chorobę lokomocyjną. – Wali jak na torach w Ukrainie – skarży się jeden z kierowców, a inny dodaje: – Te dylatacje to totalny bubel. Za bardzo wystają nad asfalt. Powodują bicia, które przenoszą się na filary. No i wpływają na komfort jazdy.
Jednak Iwona Mikrut, rzeczniczka prasowa krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zapewnia, że szczeliny dylatacyjne na moście w Wadowiacach wykonano całkowicie prawidłowo. – Są to dylatacje metalowe, bardziej trwałe od poprzednich, które były bitumiczne. Mają specjalne nakładki wyciszające i wszystkie parametry zgodne z normami – twierdzi. (eł)
Zobacz również: Most nie spełnia oczekiwań