76 lat temu nad zygodowickimi polami eksplodował amerykański samolot Liberator B-24, zwany przez załogę Hell’s Angel (Anioł Piekieł). Trafił go pocisk niemieckiej artylerii przeciwlotniczej. W miniona niedzielę (13 września) po raz kolejny uczczono pamięć poległych wówczas lotników.
Hell’s Angel był częścią eskadry, która rankiem 13 września 1944 roku wyruszyła z Venosy we Włoszech, by zbombardować zakłady przemysłowe w okolicach Oświęcimia i Trzebini. Do jego zestrzelenia doszło, gdy po wykonaniu zadania wracał do bazy. Z palącego się bombowca wyskoczyło ze spadochronami pięciu członków załogi. Sześciu pozostałych, w tym kapitan William C. Lawrence, nie zdążyło…
To tragiczne wydarzenie miało jeszcze dwie ofiary – Marię Cichoń i jej nienarodzone dziecko. Feralnego dnia kobieta pomagała w polu swemu ojcu. Mężczyzna ocalał, gdyż pobiegł do lasu za spłoszonym hukiem samolotu koniem. Poparzona płonącym paliwem Maria w dwanaście dni później zmarła.
W 1991 roku w Zygodowicach stanął pomnik, przy którym w każdą rocznicę śmierci lotników odbywają się upamiętniające ją obchody. Tegoroczne, ze względu na pandemię koronawirusa były raczej skromne. Wzięli w nich udział wójt gminy Tomice Witold Grabowski, dyrektorka Ośrodka Kultury Gminy Tomice Aneta Homel, grupka mieszkańców oraz członkowie Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego z oddziału „Ziemia Wadowicka”. Ci ostatni przyjechali na rowerach, w ramach rajdu zorganizowanego ku czci poległych lotników. Na uroczystości gościł również były pilot samolotów naddźwiękowych Tadeusz Gola. (eł)
Zobacz również: Spytkowice. Cichy heroizm