Podczas 3. etapu 76. Tour de Pologne prowadzącego ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie do Zabrza na 48 km trasy wskutek nieszczęśliwego wypadku śmierć poniósł, odnosząc wielonarządowe obrażenia, młody kolarz belgijski, Bjorg Lambrecht.
Nikt nie zawinił, a prokuratura umorzyła śledztwo, ponieważ udowodniono, że ów Belg potknął się o wystającą na jezdni przeszkodę i wywrócił się, wylatując z trasy, która poza tym była wzorowo zabezpieczona w miejscu wypadku, a na dodatek po opadach deszczu jezdnia w tym miejscu była bardzo śliska.
Na pamiątkę tego smutnego wydarzenia szef TdP Czesław Lang postanowił, że już nikt podczas wyścigu nie pojedzie z numerem 143, który nosiła ofiara wypadku.
Tak więc w najbliższy piątek przez zachodnią część powiatu wadowickiego (z Andrychowem) przemknie wielobarwny peleton, w którym zobaczymy zawodników z numerami 142 i 144, ale bez numeru 143.
Jak pamiętamy, następnego dnia po tragedii etap „kocierski” był „etapem przyjaźni”.
Na starcie i na mecie oraz na 48. km zawodnicy uczcili chwilą ciszy pamięć zmarłego kolegi, a tenże spacerowy etap nie został wliczony do ogólnej klasyfikacji wyścigu.
Jak się okazuje, nie był to jedyny śmiertelny wypadek w historii TdP. Poprzedni wydarzył się jeszcze w innej epoce, w 1967 r., kiedy to wyścig, niby „amatorski”, nazywany był Wyścigiem Dokoła Polski.
Podczas 3.etapu ówczesnego wyścigu, prowadzącego pętlą bieszczadzką z Przemyśla do Sanoka, na ostrym zakręcie wypadł z trasy kolarz „Legii” Warszawa Jan Myszak.
Nie było jeszcze obowiązku jazdy w kaskach.
Skutkiem ciężkich obrażeń głowy zmarł on następnego dnia w szpitalu w Krośnie.
Początkowo jego koledzy „legioniści” jechali z wyścigiem z oznakami żałoby, a następnie wycofali się z niego, aby wziąć udział w pogrzebie kolegi.
Zarówno Lambrecht jak i Myszak byli rówieśnikami.
Obaj w chwili śmierci liczyli zaledwie 22 lata.
I o tym warto pamiętać, oglądając tegoroczny TdP, gdzieś hen na trasie czy w TV.
Zobacz również: Rusza Tour de Pologne. Na trasie kolarzy Wadowice, Andrychów, Wieprz