Małopolski Portal Informacyjny

Andrychów - Wadowice - Kalwaria Zebrzydowska - Wieprz - Zator - Kęty - Sucha Beskidzka

Jak Karolek został bohaterem niezwykłej akcji

Jak Karolek został bohaterem niezwykłej akcji

Barbara i Damian Cabakowie z Andrychowa, dzięki swemu niepełnosprawnemu synkowi, stali się bogatsi o nowe doświadczenia. Zaznali cudownej ludzkiej bezinteresowności.
Barbara i Damian Cabakowie z Karolem i Mikołajem.
Foto: Edyta Łepkowska

Obydwu synów kochają jednakowo, obydwaj są dla nich doskonali. Nieważne, że ten młodszy, zaledwie siedmiomiesięczny, umie dużo więcej niż starszy, sześcioletni. Nie zastanawiają się, co by było, gdyby Karolek był tak samo zdrowy i sprawny, jak Mikołaj. Chłopców dzieli przepaść, ale rodzicom każdy z nich jest potrzebny do pełni szczęścia.

 

Barbara i Damian Cabakowie z Andrychowa jeszcze przed narodzinami pierwszego synka wiedzieli, że nie będzie on w pełni sprawnym dzieckiem. Już w czasie badań prenatalnych wyszło na jaw, iż chłopiec ma wadę zwaną agenezją ciała modzelowatego. Oznacza to niedorozwój spoidła wielkiego, które łączy obie półkule mózgu. Ale dzisiejsza forma Karolka byłaby zapewne o niebo lepsza, gdyby w czasie przyjścia na świat nie doszło u niego do niedotleniania.

Wcześniej byliśmy w szpitalu w Wadowicach, aby upewnić się, czy mogę tam urodzić dziecko z taką wadą, jaką ma nasz synek. Pokazaliśmy całą dokumentację medyczną i usłyszeliśmy, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Dlatego, gdy nadszedł czas rozwiązania, pojechaliśmy właśnie tam. Urodziłam siłami natury. Kiedy Karolek przyszedł na świat, był cały siny. A ordynatorka nakrzyczała na mnie, że nie powinnam była rodzić w Wadowicach, tylko w bardziej wyspecjalizowanym szpitalu… – wspomina Barbara Cabak.

Nieposłuszne mięśnie

Zaraz po narodzinach chłopczyk został przewieziony do Szpitala Położniczo-Ginekologicznego Ujastek w Krakowie, gdzie spędził dwa tygodnie. Jednak tamtejsi lekarze nie stwierdzili u niego innych wad niż agenezja ciała modzelowatego i wiotkość krtani, z powodu której malec w czasie oddychania wydawał charakterystyczne świsty. Z czasem dopiero okazało się, iż Karolek cierpi również na mózgowe porażenie dziecięce. Przejawia się ono u niego wzmożonym napięciem mięśniowym, przez które wykonanie najprostszych czynności jest dla chłopca bardzo trudne.

Ale dopóki w czerwcu 2016 roku nie trafił do szpitala z ciężkim zapaleniem płuc mykoplazmatycznym, jego rozwój ruchowy był jednak widoczny. Synek obracał się z pleców na brzuch, próbował siadać, pełzał po podłodze. Dzięki regularnej rehabilitacji naprawdę robił postępy. Jednak w czasie tamtej choroby wszystko uległo zahamowaniu – wspomina tata chłopczyka, Damian Cabak. W krakowskim szpitalu, w którym Karolek wówczas przebywał, lekarze wyrokowali nawet, że dziecko będzie musiało pozostać pod respiratorem, bo jego mózg przestał wysyłać sygnały, które zmuszają mięśnie oddechowe do pracy.

Motywuje go młodszy brat

Dopiero po przewiezieniu chłopca do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach wyszło na jaw, iż chłopiec jednak samodzielnie oddycha. A także, że wcześniej był szpikowany nieprawdopodobnie wręcz dużymi dawkami leków. – Kiedy zaczęto mu je wypłukiwać z organizmu, pojawił się efekt odstawienny i Karolka zaczęły męczyć ataki padaczkowe. Potem ponownie zachorował na zapalenie płuc. Od tamtej pory ma rurkę tracheotomijną, którą mu założono, aby można było odsysać wydzielinę z jego dróg oddechowych. Jest mu już niepotrzebna i nawet miał ją mieć zdjętą w marcu tego roku, ale przez pandemię koronawirusa wszystko się opóźniło – opowiada Barabara Cabak.

Niestety rozwój fizyczny chłopca w 2016 roku nie tylko stanął w miejscu, lecz nawet się cofnął. – Nadal nie wrócił do etapu sprzed choroby. Jedyne, co się poprawia, to jego rozwój społeczny, ale pod względem ruchowym Karol jest teraz daleko w tyle za swoim młodszym, siedmiomiesięcznym braciszkiem– martwi się Damian Cabak. Jednak rodzice mają nadzieję, że przykład małego Mikołaja zmobilizuje starszego syna do intensywniejszej pracy nad sobą. Już widać, że Karolek próbuje naśladować młodszego braciszka w jego zabawach. Wyciąga ręce po te same zabawki i usilnie próbuje nakłonić nieposłuszne mięśnie do określonych ruchów. Rodziców cieszy też jego przywiązanie do Mikołaja. Gdy w przedszkolu panie pytają Karola o braciszka, na jego buzi natychmiast pojawia się szeroki uśmiech. Tak samo reaguje, gdy zobaczy Mikołaja po powrocie do domu.

Co by było, gdyby…

Młodszy synek Cabaków rozwija się z kolei tak szybko, iż rodzice są czasem zaniepokojeni, czy przypadkiem nie za wcześnie zaczął wykonywać pewne czynności. – Dla nas wzorcem rozwoju dziecka był wcześniej Karol. Wiedzieliśmy, że daleko mu do sprawności innych malców, ale mimo wszystko był dla nas doskonały – wyznaje mama chłopców. Tymczasem Mikołaj siedzi już bez podparcia, a trzymany pod pachami w pozycji pionowej zdaje się rwać do chodzenia. Widać, że niedługo będzie próbował sam wstawać.

Kiedyś pani rehabilitantka zapytała nas, czy nie chcielibyśmy, aby Karol był tak samo zdrowy i sprawny, jak jego brat. Ale my nie zastanawiamy się, co by było, gdyby. Może byłoby inaczej, gdyby urodził się w Krakowie, a nie w Wadowicach, gdyby przyszedł na świat w drodze cesarskiego cięcia, gdyby potem nie zachorował na zapalenie płuc. Można snuć takie rozważania, ale po co? Kochamy go tak samo, jak Mikołaja i cieszymy się, że go mamy. I chcemy zrobić dla niego wszystko, by kiedyś osiągnął choć częściową samodzielność – zapewnia Damian Cabak.

Niezwykła inicjatywa

Wizyty u specjalistów, leczenie i rehabilitacja Karolka są bardzo kosztowne, toteż rodzice chłopca zdecydowali się założyć zbiórkę pieniędzy na portalu pomagam.pl. A wtedy stało się coś niesamowitego. – Zadzwonił do nas, a właściwie do Basi, jakiś mężczyzna i powiedział: „Cześć, jestem Irek. Wy mnie nie znacie, ale jestem Waszym sąsiadem z bloku obok, dowiedziałem się o zbiórce pieniędzy na Karolka i chciałbym Wam zaproponować pomoc” – opowiada Damian. Cabakowie umówili się z nim na spotkanie i usłyszeli o niezwykłej inicjatywie grupki przyjaciół Ireneusza Dobrzańskiego. Postanowili oni pokonać liczący ponad 500 km długości Główny Szlak Beskidzki, by zebrać jak największą kwotę na leczenie i rehabilitację Karola. Pisaliśmy o tym tutaj. – Byliśmy w szoku, że ktoś wymyślił coś takiego i to dla nas, praktycznie obcych ludzi. Ja też lubię chodzić, ale przejść pół tysiąca kilometrów to naprawdę niebagatelny wyczyn – z podziwem mówi Damian Cabak.

Jakub Rajda, Krzysztof Tomiak, Rafał Zalewski i Tomasz Poraj wyruszają w trasę jutro, 15 września. Niewielki kawałek szlaku pokona z nimi rodzina Cabaków, razem z Karolkiem w wózku. – To będzie nasza forma podziękowania za ich szlachetną inicjatywę – podkreślają Barbara i Damian. Natomiast zbiórka środków na leczenie i rehabilitację Karola odbywa się tutaj. Gorąco zachęcamy do pomocy!

Edyta Łepkowska

 

Zobacz również: Los był dla niej zbyt okrutny

Podziel się tym wpisem:

0 0 głosów
Oceń ten artykuł !
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Podziel się przemyśleniami, skomentuj (nie wymagamy logowania).x