Małopolski Portal Informacyjny

Andrychów - Wadowice - Kalwaria Zebrzydowska - Wieprz - Zator - Kęty - Sucha Beskidzka

Cudem przeżył, a teraz walczy o powrót do sprawności

Cudem przeżył, a teraz walczy o powrót do sprawności

Wiesław Izbiński z Roczyn w styczniu tego roku miał straszny wypadek. Walka o jego życie na OIOM-ie trwała 77 dni...
Wiesław z synkiem – zdjęcie z czasów przed wypadkiem.

Szykowali się do ósmych urodzin syna, starali się o drugie dziecko, gdy nagle w jednej chwili wszystkie te plany legły w gruzach. 21 stycznia 2020 roku Wiesław Izbiński z Roczyn jak zwykle wracał z pracy. Jechał ostrożnie, bo droga była lekko oblodzona. Ale to mu nie pomogło, kiedy rozpędzony do 140 km/h subaru wpadł w poślizg i uderzył w jego auto…

 

Strażacy musieli się nieźle natrudzić, by wydobyć Wiesława z doszczętnie zmiażdżonego wraku samochodu. Do szpitala mężczyzna trafił w stanie, który lekarze ocenili jako skrajnie ciężki. Miał pogruchotane kości, zwichnięcia stawów, poszarpane jelita, uszkodzenia wielu narządów wewnętrznych, liczne krwiaki. Jedyną częścią jego ciała, która nie doznała poważniejszych obrażeń, była głowa. Na oddziale intensywnej terapii spędził 77 dni, w czasie których cały czas trwała walka o jego życie.

Jak mówią lekarze, uratowało go tylko to, że jest młody, nigdy poważnie nie chorował, nie brał żadnych używek, a tuż po wypadku znalazł się w rękach dobrego zespołu ratownictwa medycznego, który jeszcze w karetce przeprowadził mu szybką diagnostykę. Dzięki temu mąż bez zbędnej zwłoki trafił na stół operacyjny – mówi żona Wiesława, Magdalena Izbińska. Mężczyzna przeszedł kilkanaście operacji, zmagał się z sepsą w najcięższej postaci. Jego żona wylała w tym czasie hektolitry łez. Bardzo długo żyła w niepewności, czy kiedykolwiek jeszcze usłyszy głos swego męża, zobaczy uśmiech na jego twarzy. Dopóki mogła odwiedzać go w szpitalu, utrzymywany był w stanie śpiączki farmakologicznej. A potem nastały obostrzenia związane z epidemią COVID-19 i odwiedziny u pacjentów zostały wstrzymane…

Przymusowa rozłąka

Gdy się wybudził ze śpiączki, znalazł się w świecie zupełnie dla niego niezrozumiałym. Nie wiedział gdzie jest, co się z nim do tej pory działo, gdzie jest jego żona i syn. Gdy pytał, dlaczego nie może mnie zobaczyć, lekarze odpowiadali, że panuje groźny wirus i rodziny pacjentów nie mogą przychodzić do szpitala. To było dla niego jak science fiction. Wciąż był jeszcze na OIOM-e, bez telefonu, więc nie miał ze mną żadnego kontaktu. Czuł się kompletnie zagubiony. Nie wiedział, ile czasu upłynęło od jego wypadku i czy ma jeszcze rodzinę, do której może wrócić. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co tam wtedy przeżył – opowiada Magdalena Izbińska.

Para nadal nie może się widywać. Po 6 miesiącach, które mężczyzna spędził na różnych oddziałach szpitalnych, od razu przewieziono do ośrodka rehabilitacyjnego w Porąbce. A tam panują takie same rygory sanitarne, jak w szpitalu. – Tylko przy okazji zmiany miejsca jego pobytu miałam okazję spotkać się z nim na dosłownie dziesięć minut. A wcześniej raz lekarz zgodził się wpuścić mnie na OIOM, dosłownie na chwilkę, kiedy widział, jak bardzo Wiesio przeżywa brak kontaktu ze mną. W sumie, od stycznia, spędziłam z nim razem nie więcej niż kwadrans, jeśli brać pod uwagę tylko ten czas, kiedy mąż był świadomy – drżącym głosem mówi Magdalena. – Wyjechał z domu, gdy mieliśmy jeszcze choinkę, a wróci, nie wiem, może na czas, by zobaczyć następną, w przyszłym roku

Cierpienie i tęsknota

Wiesław nadal jest bardzo obolały, a rozłąka z bliskimi nie pomaga mu w zmaganiach z cierpieniem. Ale z ogromną determinacją walczy, by mógł wrócić do rodziny, za którą bardzo tęskni. Z pomocą chodzika potrafi już samodzielnie przejść kilka kroków, choć każdy z nich okupiony jest wielkim bólem. Niestety, pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym jest bardzo kosztowny. A Izbińscy nie mogą starać się o odszkodowanie za obrażenia, których doznał Wiesław, dopóki sprawca wypadku nie zostanie ukarany prawomocnym wyrokiem sądu. Tymczasem nic nie wskazuje na to, by mogło to nastąpić w najbliższym czasie. Kierowca subaru nie przyznaje się do winy, mimo dowodów, że o około 90 km/h przekroczył dopuszczalną prędkość na drodze. A wymiar sprawiedliwości w dobie koronawirusa działa jeszcze wolniej niż zazwyczaj.

Dlatego musieliśmy się zdecydować na trudny krok – zorganizowanie zbiórki środków na rehabilitację. Nie jest łatwo prosić ludzi o pieniądze, ale my po prostu nie mamy wyboru. Będziemy wdzięczni za każdą, nawet drobną wpłatę – apeluje Magdalena Izbińska. Zbiórka odbywa się na stronie Fundacji Siepomaga (tutaj).

Edyta Łepkowska

Zobacz również: Oczekiwanie na uśmiech syna

 

Podziel się tym wpisem:

0 0 głosów
Oceń ten artykuł !
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Podziel się przemyśleniami, skomentuj (nie wymagamy logowania).x