Dwie niemłode turystki wchodzą na ulicę Zatorską w Wadowicach, z zainteresowaniem rozglądając się dookoła. Nagle stają jak rażone gromem, zawracają i idą z powrotem w kierunku placu Jana Pawła II. Co je tak zbulwersowało? Niewątpliwe widok mocno podchmielonych, obskurnie ubranych mężczyzn, siedzących na ławce i raczących się tanim winem…

Gdy 14 sierpnia w artykule „Plaga pijaczków” napisaliśmy o osobach nagminnie pijących napoje wyskokowe w centrum Andrychowa, dostaliśmy list od naszego czytelnika na temat podobnego problemu w Wadowicach. „W papieskim mieście można łatwo znaleźć dwa “trójkąty bermudzkie”, w których niemal przez całą dobę spożywa się alkohol. Jednym z tych obszarów jest rejon nad brzegiem Choczenki, od mostu na ul. Nadbrzeżnej aż do ul. gen. Władysława Sikorskiego. Drugim, o zgrozo, jest łącznik między ul. Zieloną (a więc terenem bezpośrednio przylegającym do kościoła parafialnego p.w. św. Piotra Apostoła) i al. Wolności. W gęstych krzakach okalających to miejsce, zwłaszcza w ciepłe i pogodne dni, przesiadują amatorzy nie tylko piwa, ale również znacznie mocniejszych trunków, nagabując przechodniów. Niestety, często widać wśród nich nieletnich uczniów wadowickich szkół” – napisał wadowiczanin.

Wątpliwa wizytówka miasta

Ale wymienione przez niego miejsca nie są bynajmniej jedynymi, w których grupują się miłośnicy picia alkoholu pod chmurką. Wielu z nich najchętniej przesiaduje w częściach miasta tłumnie odwiedzanych przez turystów. Bez trudu można ich spotkać na ulicy Zatorskiej i placu Jana Pawła II. Przy czym z reguły nie są to uczniowie, lecz dojrzali mężczyźni, dla których spożywanie procentowych napojów jest w zasadzie jedyną życiową pasją. Nie stanowią oni miłego dla oka widoku, a – co gorsza – często roztacza się wokół nich odstręczający zapach, stanowiący mieszankę nieświeżego potu, moczu i odoru długo niepranych ubrań.

W Polsce picie napojów wyskokowych w miejscach publicznych jest niedozwolone. Wyjątek od tej reguły dotyczy tylko ogródków przy pubach i lokalach gastronomicznych sprzedających alkohol, a także obszarów, w których rada gminy wprowadziła odstępstwo od zakazu. W Wadowicach taki teren wytyczono na części bulwarów nad Skawą. To jedyne w mieście miejsce publiczne, w którym można legalnie delektować się piwem czy nawet mocniejszym trunkiem.

Bezradni stróże prawa

Jednak zwolennikom picia alkoholu w plenerze to nie wystarcza. Urządzają libacje tam, gdzie mają na to ochotę, a stróże prawa wydają się wobec tego procederu absolutnie bezradni. – Dzielnicowy wadowickiej jednostki, w ramach działań priorytetowych, obejmuje szczególnym nadzorem ul. Zatorską. Patrole policji prowadzą na niej częstsze kontrole, z uwagi na fakt, że mieszkańcy zgłaszają na Krajowej Mapie Zagrożeń Bezpieczeństwa problem spożywania alkoholu na tej ulicy – podkreśla Agnieszka Petek, rzeczniczka prasowa Komendy Powiatowej Policji w Wadowicach. I zapewnia, że jeśli funkcjonariusze zauważą osoby pijące napoje wyskokowe w miejscach zakazanych, stosują określne w przepisach sankcje.

Dlaczego zatem nie widać efektów tych działań? Wyjaśnia to komendant Straży Miejskiej w Wadowicach Bogusław Brańka: – Kiedy w polu widzenia pojawi się policjant lub strażnik miejski, wszyscy zachowują się przykładnie, a butelki pozostają ukryte. Gdy tylko odejdzie na inną ulicę, proceder trwa w najlepsze. Nie mamy podstaw do działania, kiedy zauważymy siedzącego na ławce niechlujnie wyglądającego człowieka, jeśli nie pociąga on akurat z butelki, ani nie stwarza zagrożenia dla siebie czy innych. Oczywiście zdarzają się przypadki, że osoby nietrzeźwe są odwożone do izby wytrzeźwień. Strażnicy reagują również, gdy przyłapią kogoś na nagabywaniu przechodniów i żebraniu.

Edyta Łepkowska

Zobacz również: Plaga pijaczków