Małopolski Portal Informacyjny

Andrychów - Wadowice - Kalwaria Zebrzydowska - Wieprz - Zator - Kęty - Sucha Beskidzka

Tak bardzo chory, a nigdy się nie skarży…

Tak bardzo chory, a nigdy się nie skarży…

U małego Bruna z Frydrychowic na początku czerwca zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną.

Niespełna trzyletni Bruno od prawie trzech miesięcy przebywa w szpitalu, a od dwóch tygodni w izolatce. Mimo to nie narzeka, że nie może wychodzić na zewnątrz ani bawić się z innymi dziećmi. Jest zachwycony, bo tatę ma przy sobie codziennie przez 24 godziny na dobę, co bardzo rzadko się zdarzało, gdy byli jeszcze w domu. Do pełni szczęścia brakuje mu tylko mamy, która nie może z nim być, bo musi się zajmować jego młodszym braciszkiem…

 

Jeszcze końcem maja Renata i Gabriel Warpachowie z Frydrychowic sądzili, że są najszczęśliwszą parą na świecie. Mieli dwóch wspaniałych synów i w radosnym oczekiwaniu odliczali tygodnie do narodzin trzeciego. Wydawało się, iż nic nie może zmącić ich szczęścia. Nieco tylko niepokoiło ich zachowanie młodszego z chłopców, Bruna, który był dziwnie rozdrażniony i miał nietypowo blade usta. Na wszelki wypadek zabrali go do lekarza w Wadowicach.

Pani doktor Władysława Misiarz, do której mamy nieograniczone zaufanie, bo jest naprawdę świetnym pediatrą, gdy tylko go zobaczyła, od razu wypisała nam skierowanie do szpitala w Prokocimiu. Powiedziała, że nie chce nas straszyć, ale podejrzewa albo ostrą anemię, albo białaczkę… – opowiada Gabriel Warpacha. Rodzice malca nie zwlekali. Wrócili do domu po najpotrzebniejsze rzeczy i natychmiast pojechali z synkiem do Krakowa. Specjaliści z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego potwierdzili gorszą z dwóch wersji, które brała pod uwagę lekarka z Wadowic. Jak się okazało, Bruno ma ostrą białaczkę limfoblastyczną.

Siedem zabiegów i chemioterapia

To był ogromny cios dla rodziców, bo przecież nic nie zdradzało, że tak groźna choroba rozwija się w ciele malca. Gdyby nie jego blade usta i dziwne zachowanie, nie pomyśleliby nawet, że może mu coś dolegać. Miał mnóstwo energii i dobry apetyt. – Gdy poznaliśmy szokującą diagnozę, żona była już w zaawansowanej ciąży. Naprawdę jest bardzo dzielna, że sobie z tym poradziła, bo gdyby nie to, mógłbym w jednej chwili stracić połowę rodziny – podkreśla Gabriel Warpacha. Jego żona dodaje: – Nie było łatwo, nadal nie jest, ale staram się cały czas być dobrej myśli.

Przez pierwsze trzy chłopczykowi towarzyszyła na oddziale onkologicznym Renata, ale potem zastąpił ją mąż, który jest tam do tej pory. Bo od 1 czerwca Bruno jeszcze ani razu nie opuścił szpitala. I prawdopodobnie nieprędko z niego wyjdzie. Miał do tej pory siedem zabiegów, w czasie których pobierano mu szpik z lędźwi i kręgosłupa, jest też cały czas leczony chemioterapią, która wyniszcza jego organizm. Jednak nad podziw dzielnie znosi te wszystkie męczarnie. Kiedy tylko czuje się dobrze, humor zawsze mu dopisuje. – Cześć, jestem Bruno. Skończyłem jeść płatki, a teraz bawię się klockami – powiedział nam, gdy Gabriel Warpacha na chwilę oddał mu telefon.

Tato, ile mam leukocytów?

Chłopiec nie zdaje sobie sprawy z powagi swej choroby, lecz osłuchał się już z wieloma medycznymi terminami i sam zaczął ich używać. Na przykład codziennie rano pyta tatę, ile ma leukocytów… Gabrielowi trudno jest się pogodzić z tym, że jego niespełna trzyletni syn zadaje takie pytania, zamiast bawić się beztrosko, jak inne dzieci w jego wieku.

– Jest taki kochany. Daje mi mnóstwo siły, dzięki której potrafię zachować pogodę ducha. Nie powiem, wieczorami, gdy na chwilę wyjdę z oddziału, zdarza mi się uronić niejedną łzę. Potem jednak wracam uśmiechnięty i znowu rozsiewam dookoła optymizm – wyznaje tata Bruna. – Pobyt na oddziale onkologicznym potrafi bardzo zmienić człowieka i jego ocenę tego, co w życiu ważne. Tutaj zrozumiałem, że nie warto patrzeć daleko w przyszłość, gonić za lepszym bytem. Trzeba żyć z dnia na dzień, cieszyć się chwilą i rodziną. Tutaj poznałem też inny świat – taki, w którym ludzie nawzajem sobie pomagają, codziennie się wspierają. To jest coś pięknego.

Liczy się każda złotówka

Bruna czeka jeszcze przynajmniej 9 miesięcy leczenia szpitalnego, a następnie dalsza, dwuletnia część terapii w domu. A kiedy malec już opuści oddział onkologiczny, trzeba mu będzie zapewnić sterylne warunki w jednym pokoju, aby jak najbardziej ograniczyć jego kontakt z bakteriami. To się wiąże ze sporymi kosztami. Leczenie w warunkach domowych też nie będzie tanie. – A ja muszę wkrótce zwolnić się z pracy, aby móc się nim nadal opiekować w szpitalu. Żona nie może mnie zastąpić, bo jest potrzebna w domu. Nasz najmłodszy synek Mikołaj urodził się dopiero dwa tygodnie temu – mówi Gabriel Warpacha. Jego przyjaciele założyli na portalu Pomagam.pl zbiórkę pieniędzy na leczenie Bruna. Dzięki temu każdy z nas może wesprzeć rodzinę Warpachów w ich walce o zdrowie chłopczyka. Liczy się każda złotówka. Nie bądźmy obojętni! Wpłaty można dokonać tutaj.

Edyta Łepkowska

Zobacz również: Świat przestał ją dziwić

Podziel się tym wpisem:

0 0 głosów
Oceń ten artykuł !
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Podziel się przemyśleniami, skomentuj (nie wymagamy logowania).x